Juan y Justyna | sesja poślubna
Roboczo nazwaliśmy tę sesję po hiszpańsku: „Mosquitos, besitos i abrazitos” (hiszp. komary [komaraki?]buziaki, przytulaki), ale teraz bym ja nazwała po prostu Miłość. Bo widziałam ją w ich oczach i choć zwykle, kiedy to widzę, podchodzę bliżej, to wtedy miałam ochotę odsunąć się raczej by pozostawić ich samym sobą. Tylko dla siebie.
To ogromna przyjemność i przywilej fotografować zakochanych.
***
sesja poślubna, Wrocław
sukienka: Dama Couture